Iwona Fischer-Zuziak

"Malarstwo Iwony Fischer-Zuziak"

  Właśnie, wystawia swoje nowe obrazy Iwona Fischer-Zuziak. Wchodzimy ! Jedni dla Iwony, inni dla Niej i Jej oryginalnej - niepowtarzalnej malarskiej twórczości.
  Pamiętamy nostalgiczny cykl obrazów malowanych w ciszy pracowni ze szkiców. Poetyckie widzenia z tęsknoty za krajobrazami Toskanii, w których - jak przez mgłę wspomnień, majaczą mleczne rysuneczki miast tej ziemi.
  Nie możemy też zapomnieć obrazów Przenikanie - tego fascynującego baletu ludzkich ciał w ciągłym niekończącym się ruchu życia, który mistrzowska ręka Iwony określa zwielokrotnionym rysunkiem ludzkie marzenia o Raju, w którym Kobieta i Jej cielesność znaczą najwięcej. Bo w Eksodusie Rytmicznym - wspaniałym Tryptyku malowanym w trzech tonacjach barwnych „w drodze do" pozostaje postać kobiety niosącej dziecko. Malarsko-muzyczna partytura postaci autorki obrazów i zarazem choreograficzny zapis fragmentów człowieczej egzystencji.
  Nowe obrazy Iwony - to pięć tryptyków. Jesteśmy w Jej ukochanym teatrze i Jej obrazach. Malowane przestrzenią, światłem i kolorem. Delikatnie, przezroczyście - po malarsku: „laserunkowo". Klarowne kompozycje obrazów wprowadzają nas powoli w dramaturgię zdarzeń. Człowiek, sen, rzeczywistość, mistyka i poezja podają sobie ręce.
  Pierwszy tryptyk - "Podglądanie" - odsłania kolorową, wibrującą światłem i ruchem postaci scenę ścian pokoju. Ściany są przenikalne dla radosnych pląsów postaci z Przenikań, ale - jedna z nich - w drugiej „odsłonie", próbuje forsować sufit - bo „TAM" też „COŚ" może być. W drugim tryptyku Wyglądanie zrobi to znowu, unosząc się już ponad architekturą kulis w obiecującą, może złudną przestrzeń. Ciekawość i nadzieja będą towarzyszyć tej postaci w mistycznych uniesieniach, gdzie marzenia o mocy i trwoga będą na nowo próbowały forsować schody zawieszone w twórczej imaginacji Iwony - Autorki tej wędrującej postaci - błąkającej się ku światłu, tego pozornie zamkniętego w pięciu tryptykach Sanktuarium.
  W obrazach "Zaglądanie" tęsknota artystki rozsunie natarczywe kulisy. Granatowe niebo zażąda wspomnień o toskańskich wzgórzach w księżycowej poświacie, bo w tryptykach "Wychodzenie" i "Odchodzenie" granat gwałtownie się rozjaśni w niebiesko-białe, zimne przestrzenie, byśmy znowu mogli - tym razem ze smutkiem - spotkać niestrudzonego wędrowca „ku światłu" -zmylonego możliwością wyjścia z labiryntu sceny, schodami do - „TAM". Bez Niego poczujemy się osamotnieni.
  Patrz ! Jest w Nim przecież piękno.

                                                                                                                                                     Józef Marek